piątek, 12 października 2007

Misz masz.

Nie będzie tu o barze "Misz masz", do którego z reszta bardzo często z Moim Kochaniem wybieramy sie na konkretne conieco- zestaw z mielonym to prawdziwie sycący obiadek;)

Nie było nas bardzo bardzo długo.Nadrobić zaległości nie sposób, ale sprobować można..

Nadal chodzę na fitness i nawet szaruga za oknem nie jest mnie w stanie zatrzymać przed porządną dawką serotoninki....

Niedawno miałam urodzinki, które Lusio pięknie zorganizował.... i zachwycił mnie niesamowicie....było romantycznie, wesoło, niespodziewankowo i....teraz tez słucham cudownego gitarkowego odprężenia, które dołączyło do naszych muzycznych zbiorów.A deser....

Dziś wróciłam niezwykle podbudowana po spotkaniu z moim promotorem.Szykuje sie pracowity czas tworzenia magisterki.

Do jutra mam kosmetyki które pożyczyła mi do prób i zabaw moja dobra koleżanka Beatka.Apropos.... niedawno miałam okazję zajmować sie Jej dzieciaczkami.To było niezywkłe doświadczenie. Polecam się na przyszłość;)

A teraz mocno zatęskniłam za moi Ksysiem...więc zmykam na małe pogaduchy:)